Chorwacja

 

O Chorwacji można napisać wiele i wiele już zostało napisane

Poznałem ten kraj w 2016 roku gdy kamperami postanowiliśmy zwiedzić Bałkany, kraj zachwycił nas do tego stopnia że zostaliśmy tam na cały urlop.

Piękne plaże i wysokie góry w jednym miejscu, kryształowa woda, piękna pogoda, przyjaźni ludzie czegoż chcieć więcej.

Postanowiłem że wrócimy tam na pewno.

Dwa lata później udało się zrealizować to marzenie.

Ze względu na dużą ekipę, zdecydowaliśmy się wynająć dom, ze względu na ograniczone finanse wybraliśmy dom nie nad morzem a w oddalonym o około 35 km Trbounje.

Na www.bookig.com obiekt ten nie miał jeszcze żadnych opinii, jechaliśmy więc w ciemno z obawą czy to co jest pokazane za zdjęciach, odpowiada temu co zastaniemy.

Nasze oczekiwania zostały jednak w 100 % spełnione. Dom okazał się przepiękną willą z basenem w magicznym otoczeniu.

link do booking https://www.booking.com/hotel/hr/kuca-za-odmor-matic.html?dksc=2&aid=304142&label=postbooking_confemail;pbsource=conf_email_hotel_name#tab-main

Gospodarze to młode małżeństwo, chyba rozpoczynające przygodę w tym biznesie, ale sprawili się naprawdę super.

Nowy budynek w otoczonej zniszczoną przez wojnę domową wsi, gdzie pozostały jedynie ruiny domów i kilka gospodarstw.

Z tego co udało mi się ustalić w Trbounje przed wojną mieszkało około 3000 mieszkańców, aktualnie jest tam ich 80 (osiemdziesięciu), wszyscy albo uciekli przed wojna albo zmuszeni byli się wyprowadzić po niej.

Przez dwadzieścia lat nie działo się tam nic.

Dopiero teraz ichniejszy rząd zaczyna tam dostrzegać potencjał i inwestuje jakieś środki, np. podłącza prąd do gospodarstw i nie ważne czy jest tam dom czy tylko jedna ściana J.

Wg naszego gospodarza domy były odbudowywane z środków rządowych, ale tylko do momentu gdy żył ich prawowity właściciel, który był właścicielem w trakcie wojny, dlatego też po 20 latach nie zostało tam za dużo do roboty. Skrajności dochodzą do tego stopnia że nawet jeżeli jakaś odbudowa została rozpoczęta to jeżeli w trakcie właściciel zmarł, ekipa opuszczała plac budowy i teraz mamy np. dom z czterema otworami okiennym ale tylko w trzech są okna. domyślam się że spadkobiercy nie mają środków na dokończenia nawet tych rozpoczętych inwestycji.

Jednak dla nas jako podróżników poszukujących miejsc innych niż oblegane przez turystów wybrzeże to miejsce było prawie rajem,

nowoczesna willa z basenem i klimatyzacją w zapomnianej przez Boga i ludzi klimatycznej wsi.

Spacer pomiędzy ruinami, szczególnie w nocy po (oświetlonych ulicznymi latarniami) ulicach powodował w nas wrażenie przeniesienia się w czasie, rozmyślania o ludziach, którzy żyli tu kilkadziesiąt lat temu. Gdzie można było wejść do domu gdzie kiedyś była np. kuchnia kub sypialnia a teraz jest tylko klika ścian bez dachu powodowało niesamowite przeżycia.

całości dopełniał stepowy klimat, gaje oliwne i granaty rosnące na drzewach.

do Šibenik mieliśmy około 30 km, piękne zabytkowe miasto idealne dla turystów

do Drniś było 10 minut samochodem gdzie można było zrobić wszystkie potrzebne zakupy i napić się dobrego wina.

do parku KRKa tez chwila, moim zdaniem ładniejsze są jeziora Pletwickie ale tu też jest ok.

do Primošten też około 50 km, piękne plaże i komercja

do Splitu godzina drogi

Podsumowując Chorwacja to kraj kontrastu gdzie może znaleźć coś dla siebie zmęczony pracą turysta w nadmorskim kurorcie, podróżnik szukający wyciszenia i kontaktu z naturą, miłośnik gór (inna opowieść) ale i zwykły człowiek szukający czegoś nowego, innego i niecodziennego

 

polecam z całej duszy

Bośnia i Hercegowina

 

Montenegro - Czarnogóra (morze)

 

Albania

 

Montenegro - Czarnogóra (góry)

 

Serbia

Serbia, kraj dwóch kultur, na południu góry, islam i meczety na północy trend proEuropejski z autostradą:)
Serbia przywitała nas nawoływaniem na modlitwę z jednego z bardzo licznych meczetów w tej okolicy oraz płonącymi hałdami śmieci. Jednak w miarę przemieszczania się na północ zmieniał się klimat, droga, stosunek do śmieci (było czyściej) i religia. W pewnej chwili wjechaliśmy nawet na autostradę, od czego odzwyczajaliśmy się w trakcie wyprawy po południu Bałkanów.
Opłata 140 ichniejszych pieniędzy (około 1 EURO) upoważniła nas do przejazdu około 30 km całkiem dobrą drogą, która skończyła się tak samo jak się zaczęła czyli nagle.
Po drodze zatrzymaliśmy się na obiad w bardzo lokalnej restauracji, gdzie lekko zniewieściały kelner lepiej widział czego chcemy niż my, i nie potrafił mówić w żadnym innym językiem poza Serbskim, po długich negocjacjach, używaniu wszystkich znanych man języków, łącznie z 'ręcznym' udało nam się zamówić obiad. Plan był na 9 osób, w tym 5 dzieci, a dostaliśmy tyle że udało by się zorganizować małe wesele, jedzenie pyszne i świeże a zupa palce lizać :).
Na nocleg zatrzymaliśmy się w małym hoteliku 'Moja Čarda' www.mojacarda.rs 

hotel nie należał do najtańszych ale cena 170 Euro z 9 osób ze śniadaniem wydaję się OK. 

Należy zwrócić uwagę na ceny w Serbii są niższe niż w Polsce (alkohol, papierosy, elektronika) ale jak dokładne policzyć to nie jest już tak hurra, proponuje przeliczać na złotówki nie na Euro :)

Po śniadaniu ruszyliśmy w dalszą podróż do Unii, jako że mieliśmy do granicy około 100 km i wystartowaliśmy około 11 godziny na granicy staliśmy 'TYLKO' 2 godziny. Korek za nami wydłużał się z każdą chwilą. Jeżeli ktoś dojedzie do granicy z Węgrami to proponuje wybrać środkowy pas, przeznaczony wprawdzie do autobusów, ale potem ten pas rozdziela się na 3 dodatkowe dla samochodów osobowych a pas lewy (dla osobówek) jest ciągle jednym pasem. 

Odprawa paszportowa i celna bez problemów. 

I tak wjechaliśmy do największej porażki jako kraju do Węgier, ale to już osobna historia.....

Węgry (madziary)

Jak ktoś musi już jechać przez Węgry to polecam kupić winietę przez internet, wjechać tam z pełnym bakiem paliwa i jak najszybciej wyjechać.
Byliśmy tam dwa lata temu, zapłaciliśmy za paliwo jak za obierki :(,
spaliśmy w sumie na fajnym polu biwakowym ale obsługa wieczorem była tak fatalna że prawie zakończyło się wyzwaniem policji
Balaton - syf i brud
język tylko ichniejszy lub niemiecki
Powiedziałem 'nigdy więcej', ale wyszło inaczej i teraz wiem że już 'nigdy więcej'.
Jako że mieliśmy jeszcze winietę ( kupioną okazjonalnie po wcześniejszym kliencie www.konarybus.pl)  postanowiliśmy jednak przejechać przez kraj Madziarów, moim dzieciom udało się namówić mnie na McDonalds-a, dlatego że Bałkany generalnie ma mają tego typu restauracji, zgodziłem się. Zaparkowaliśmy na  obrzeżach myjni samochodowej i poszliśmy jeść. Hamburgery nawet jak na te z McDonalds - słabe i zimne, wszędzie osy i muchy,

słabo.

Na, wydawałoby się, koniec jakiś Madziar przyczepił się że parkujemy tam gdzie nie wolno, napisał nam na naszym brudnym już aucie, swoim palcem 'NO PA'  dopisałem 'PA' i wyszło 'NO PAPA' to zaczął coś się w swoim dziwnym języku dąsać, może to coś po ichniemu znaczy, nie wnikam :)
wyjechaliśmy zniesmaczeni.
Ale okazało się że to nie koniec, generalnie wśród moich znajomych słynę z bardzo silnego żołądka, ale takiego refluksu jeszcze nie miałem. Na szczęście zaszkodziło tylko mi.
Nie polecam